Адам Гвара. Предвечерье.
Я люблю, когда солнце клонится долу
и месяц выходит уже на работу.
В мягком свете, таком красивом на фото,
виден день в светофильтре медовом,
колоннаду кроющий сосен
позолотой , которую тень обесценит.
И тогда , с переменой актеров на сцене,
ночь падёт в прохладные росы.
В ожиданье, когда эта пышность утонет ,
на берёзе месяц с её вершины
тишь настроит серебряным камертоном.
И когда всего слаще запахнут жасмины,
полнолунье повиснет слезой небосклона,
опечаленного не без причины.
PRZEDWIECZÓR
Lubię przedwieczór, gdy słońce się kładzie
i kiedy księżyc obejmuje wachtę.
To miękkie światło, znane fotografom.
Miodowe filtry, zakładane na dzień.
Pokrywające kolumnady sosen
płatkami złota, nim staną się cieniem.
Zanim się zmienią aktorzy na scenie
i noc zapadnie w prześcieradła rosy.
Księżyc już czeka, aż ten przepych spłonie.
Z wierzchołka brzozy nie chce mu się schodzić.
Dostraja ciszę srebrnym kamertonem.
W chwili, gdy pachną jaśminy najsłodziej,
pełnia zawisa łzą na nieboskłonie.
Bo ileż można wschodzić i zachodzić?